wtorek, 17 września 2013

Krakowski pasażer na gapę

Autor: Lin Carter
Tytuł: Tolkien: Świat "Władcy Pierścieni"
Przekład: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: ISKRY, Warszawa, 2003
Z wyprawy do Krakowa, dosyć niespodziewanie przywiozłam ze sobą małego pasażera. Choć po nieznanych mi krakowskich uliczkach pędziłam w niemałym pośpiechu, co jakiś czas gubiąc drogę, znalazłam, a właściwie ukradłam trochę czasu, aby zaglądnąć do małego antykwariatu, na który natknęłam się przy ulicy Jabłonowskich. A kiedy już się tam zapodziałam, umykałam w pośpiechu, nie uniknąwszy jednak niespodziewanego ataku na mój portfel, którego efektem jest obecność w mojej biblioteczce, między innymi, takiej oto książeczki.


Jako że jest to pozycja niewielka - niewiele ponad 200 stron - przez prawie 3/4 przebrnęłam w busie na 160 kilometrowej trasie. Co prawda ominęłam większość fragmentów zawierających streszczenia "Władcy Pierścieni' i 'Hobbita", ale, mimo wszystko, nie sądzę, żebym straciła wiele z lektury.

Jak udało mi się dowiedzieć, książka Lina Cartera jest jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą, podejmującą temat życia i twórczości J.R.R. Tolkiena. Po samej treści nie jest trudno zorientować się, że musiała powstać jeszcze za życia autora "Hobbita". Dużą przyjemność sprawił mi fakt, że podczas pisania Lin Carter nie znał (i nie mógł znać) tego, co wyjaśniono nam wydając "Silmarillion". Niesamowicie ciekawie obserwowało mi się pewne dociekiwania, jakie z pasją snuje autor - między innymi możemy poznać pewne interesujące, choć, przy stanie dzisiejszej wiedzy, całkowicie błędne, domysły na temat natury Gandalfa czy pochodzenia niektórych imion i nazw.

Choć niektóre fragmenty mogą nużyć czytelnika nastawionego głównie na informacje o twórczości Tolkiena, a nie zainteresowanego ogólniejszą historią literatury, nie sposób nie docenić wiedzy i zaangażowania autora. Przez dużą część książki dostajemy bowiem dokładną analizę literatury i gatunków mających wpływ na kształt utworów Profesora z Oxfordu a także na ogólny kształt wczesnej, jak i również współczesnej, fantastyki.

Z biegiem tekstu autor zdobywał coraz więcej mojego podziwu i szacunku. Okazuje się bowiem, że to człowiek, który jako pierwszy dopatrzył się wielu źródeł i inspiracji Twórcy Śródziemia. Ślęcząc nad książkami i starymi skandynawskimi opowieściami, które ukochał pewnie nie mniej niż sam Tolkien, odkrył pochodzenie imion krasnoludów czy Gandalfa, nie mając do dyspozycji wyszukiwarki internetowej ani wcześniejszych prac innych tolkienistów.

Książka to, choć może nie dostarczająca nam nowych potężnych pokładów wiedzy, to, niewątpliwie, interesująca. A u takiego tolkienowego chomika jak ja, z pewnością nie mogło zabraknąć jej na mojej specjalnej półeczce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz